Przejdź do treści
Strona główna » Dzienniczek amatora » Niech ta wiosna jeszcze trwa..

Niech ta wiosna jeszcze trwa..

  • przez

Kolejny okres startowy za mną. Wiosnę 2024 zamknąłem w miniony weekend i nie ma co ukrywać – jestem z tego czasu bardzo zadowolony. 
Tak jak i rok temu, tak teraz postanowiłem przeanalizować poprzednie 8 miesięcy, żeby zobaczyć co miało największy wpływ i co z tego wyniknęło. 

Patrząc wstecz na wiosnę 2023, było widać jakieś przełamanie biegowe, ale to jeszcze nie było to. Dzięki tamtemu porównaniu, mam dostęp do tego co zrobiłem i jak się czułem. Teraz warto to zestawić. 

Cele i środki

Zacznijmy od początku. Mój ostatni start w listopadzie to Niepodległa 5, którą ukończyłem w 16:37. Spełniłem swoje marzenie, kończąc bieg poniżej 17 minut. Czułem, że myślenie o 15 minutach to jeszcze nie ten moment. W kolejnym okresie startowym trzeba niejako potwierdzić swój nowy poziom sportowy.

Do treningu wróciłem 20 listopada. Do dziś (10 czerwca) zrealizowałem 178 sesji biegowych oraz 35 siłowych. Dorzuciłem też 131 (!) treningów mobilnościowych – bezpośrednio przed bieganiem. 
Jako dodatek byłem 3 razy na rowerze i 4 razy w górach (nie biegając!). Również 8 razy byłem na długim spacerze – jako jednostce regeneracyjnej.

Całość zamyka się w 2254 kilometrach biegowych (nie wliczam wycieczek i spacerów) i łącznie 264 godzinach treningowych. Dużo, mało?

Na to mogę odpowiedzieć tylko porównując do analogicznego okresu – przygotowań do 2023. Przebiegłem teraz 13% więcej (+268 km) oraz 24% więcej czasu spędziłem na treningach (+52 godz.). 
Nie biegałem jednak wolniej, a to właśnie praca nad sprawnością ma największy wpływ na zwiększenie ogólnego czas. Dzięki temu cały sezon spędziłem w końcu bez przerw. No prawie, bo były 2 dni przy naciągnięciu dwugłowego w marcu, ale to moje niedopilnowanie. To prawie odebrało mi życiówkę w Warszawie.

Ten okres zawierał też zupełnie nowy, ale bardzo mocny bodziec. Spędziłem 26 dni trenując w Kenijskim Iten. To był obóz sportowy organizowany przez Wojtka Kopcia oraz Kenyanrun.com.  
Drugim, ale nie tak nowym – była praca nad siłą i mobilnością. Tym razem jednak pod okiem dr Michała Pietrzaka. To miało przełożenie zdecydowanie na technikę i siłę w trakcie biegania. 
Trzecim, dużym według mnie bodźcem, była praca nad swoją głową i otwarcie się na cierpienie. Dalej stresuje się startami, ale teraz to zupełnie nie przeszkadza w bieganiu. 

Dużą zmianą w życiu było też dołączenie do zespołu ASICS FrontRunner. Ogrom motywacji i wsparcia jaki otrzymałem jest niesamowity. Taki bodziec potrafi bardzo zbudować!
Jestem też ogromnie za to wdzięczny, bo wiem, że wybór 8 osób musiał być piekielnie trudny. W Polsce jest sporo ciekawych i inspirujących osób, które aplikują. I na pewno też na to zasługują, żeby być w zespole, ale jednak są limity, których nie da się przeskoczyć. Ja sam aplikowałem 5 razy na przestrzeni ostatnich 6 lat. 

Podsumowując jeszcze ostatni rok, miałem też dwie inne zmiany do wprowadzenie. 

Na początku dieta – wróciłem do jedzenie jajek, nabiału (poza mlekiem, bo niestety mój organizm nie potrafi go dobrze strawić) i ryb. Przez deficyt żelaza zaliczyłem DNF na dystansie 5-ciu kilometrów przed rokiem. Tym razem czułem się dobrze, a wyniki krwii w trakcie to potwierdzały. Owszem – może być jeszcze lepiej, ale nie przeszkodziło mi to w mocnym bieganiu. 

Nie wywiązałem się tylko z jednego – mniejszej liczby startów. Czy to zaważyło na wynikach? 

Czym to się skończyło? 

W sezonie wiosennym mierzyłem się tylko z trasami 5-cio oraz 10-cio kilometrowymi. Nie wszystkie były atestowane, więc z tymi dystansami różnie bywało. 

Przez ten okres na linii startu stanąłem 10 razy i tyle samo razy pojawiłem się na linii mety. To dużo jak na mnie – chociaż tutaj największym wyzwaniem była intensywność startów (w najmocniejszym okresie 5 startów w 28 dni).

Zacznijmy od tego, co dla mnie najważniejsze, przesunąłem atestowane życiówki:

  • 5km z 16:37 na 16:23 (3:16 min/km) 
  • 10km z 35:25 na 34:52 (3:29 min/km) (bez atestu nawet 34:38)

Zanim przejdę do zajmowanych miejsc, to cieszą też rezultaty czasowe, bo w przypadku 10 kilometrów nie schodziłem poniżej 36 minut, a na mierzalnych piątkach nie schodziłem poniżej 16:40! To właśnie ten poziom sportowy, których ciałem potwierdzić.
W zasadzie osiągałem czasy: 16:23, 16:36 oraz 16:24 (ten ostatni jest nieoficjalny przez brak wymaganych kolców). Było też 17:02 w Bytomiu, ale trasa nie miała atestu. Podobnie w Katowicach uzyskałem dokładnie ten sam czas, na trasie Parkrun’u. W Kędzierzynie z kolei trasa była 500m dłuższa, więc w ogóle nie ma o czym mówić. 

Miałem też okazję siedem razy stanąć na podium – w 10 startach!
Były to odpowiednio: 

  1. Wygrana OPEN w VIII Bytomskim Biegu Pamięci Żołnierzy Niezłomnych im. P.Woźniaka „Wira” (2 marca, 5 km).
  2. 3-cie miejsce w kategorii wiekowej M20 w Biegu Nocnym w Krakowie (13 kwietnia, 10km).
  3. Wygrana OPEN w IX Bieg po Zdrowie w Kędzierzynie-Koźlu (20 kwietnia, 5.5km).
  4. 1-sze miejsce w kategorii wiekowej M16 w 26. Biegu Konstytucji 3 Maja w Rudze (3 maja, 10km).
  5. 2-gie miejsce w kategorii wiekowej M20 w XI Żorskim Biegu Ogniowym (11 maja, 5km).
  6. 3-cie OPEN w VI Izbickim Biegu Charytatywnym – BIEG DZIKA (1 czerwca, 10km).
  7. 2-gie OPEN w V Charytatywnym Biegu BIEGNIJ DLA ANIOŁÓW (9 czerwca, 5km).

Były też oczywiście minusy tego okresu. Zbyt bardzo nakręcony na życiówkę w marcu, nie zwróciłem uwagi na stan mojego mięśnia dwugłowego uda i musieliśmy go ratować. To się udało, ale niepotrzebny stres, bieganie po USG i 2 dni z treningu wycięte. 
Dodatkowo w Łodzi mi nie poszło – zakładam, że przez pogodę. W Rudzie Śląskiej nie wziąłem kolców i organizator (całkiem słusznie) nie uznał mojego wyniku. Przez to też przepadło jedno podium, ale to nic. Moją odpowiedzialnością jako zawodnika jest upewnić się, czy spełniam wymagania regulaminowe.
To, jak zawsze dla mnie cenne lekcje, w tej mojej amatorskiej przygodzie! I za to wszystko też jestem wdzięczny. 

Dziękuję! 

Mówi się, że bieganie to sport indywidualny. To półprawda. I to dość krzywdząca. To mnie widzicie na podium chwalącego się życiówkami. A często nie widać ile pracy innych osób za tym stało! 

  • Ola – za całe wsparcie jako prywatnej psycholożki, powierniczki czy dietetyczki i chyba za najtrudniejsze – czyli dualistycznej roli, która zakłada napędzanie mnie gdy trzeba, ale też naciskanie na hamulec, zanim będzie za późno. 
  • Dawid – zaraz minie nam 6 lat biegania (sierpień!), a co sezon robimy progres – i to w zdrowiu. Piękna sprawa! 
  • Michał – za zwiększenie siły i sprawności. Cieszy mnie to, bo mam wrażenie, że jesteśmy dopiero gdzieś na początku drogi i wiele dobrego przed nami!
  • Robert – za regularne wizyty i zabiegi fizjoterapeutyczne oraz ratowanie mnie, gdy trzeba. Dziękuję!
  • Krzysiek – za każdy wspólny kilometr i słuchanie mojego marudzenia. Dzięki też za wspólne starty w Kędzierzynie (gratulacje pierwszego podium w życiu!!) oraz Rudze. 

Dziękuję też ASICS FrontRunner. Tutaj podwójnie. Do marki za zaufanie. Sprzęt się mega przydaje i przekłada na wyniki, a samo bycie częścią to duża motywacja. Natomiast to co dla mnie ważniejsze – dziękuję zespołowi, czyli ludziom. Zarówno my, świeżaki, jak i starsi FrontRunnerzy dali ogrom wsparcia i inspiracji. Majowy wyjazd do Władysławowa to jeden z najlepszych weekendów tego roku – także nie mogę się już doczekać września! 

Bardzo Wam wszystkim dziękuję, arigato! 

Jesień 2024, nadchodzę!  

Na jesień na pewno będę chciał poprawić wyniki. Moim aktualnym celem jest złamać 16 minut na 5 kilometrów. Na tym chcę się skupić, ale być może wskoczy też coś dłuższego. Dodatkowo punktując sobie to, nad czym jeszcze chcę się skupić mam:

  1. Przypilnowanie mobilności – to coś, co mocniej chce wdrożyć. W zasadzie nie jest to generalnie duży problem. Widać jednak w statystykach, że 74% treningów miało uprzednio pracę nad tym obszarem. Pora zorganizować to tak, by było tego więcej. 
  2. Poprawa techniki biegania – chciałbym przez wakacje poprawić ekonomikę biegu oraz co ważniejsze, lepiej chronić się przed kontuzjami. 
  3. Praca oddechowa. Ostatnie, ale nie mniej ważne. Co prawda o tym nie wspominałem, ale wiem, że da się poprawić wydolność płuc, co wpłynie korzystnie na zmęczenie. Mam już sprzęt, który chcę przetestować. 

Jest nad czym pracować. Teraz pora kilka dni odpocząć i za jakiś tydzień wracamy do biegania. 

Tej roboty nie mogę się doczekać, bo to proces cieszy mnie najbardziej. No i oczywiście chciałoby się znowu postartować! 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *