Przejdź do treści
Strona główna » Dzienniczek amatora » #RoadTo15

#RoadTo15

  • przez

Zaczynając biegać zimą 2014 roku, nie miałem sprecyzowanego dystansu, na którym chcę się ścigać. Celem było zrzucić nadprogramowe 20 kilogramów. To przyszło dość szybko – w końcu mając 19 lat metabolizm wraz z dawką sportu bardzo wspiera takie zamiary. Jeszcze we wrześniu pobiegłem swoje pierwsza zawody – Półmaraton Praski w Warszawie.

Po krótkiej przerwie, do regularnego biegania wróciłem w 2016 roku. W lipcu 2018 roku zacząłem współpracę z pierwszym – i dotychczas jedynym – trenerem biegania, Dawidem Maliną. Wtedy z myślą o startowaniu w biegach przeszkodowych.
Jednak okres pandemii zmienił moje postrzeganie i zacząłem się skupiać na asfalcie, by finalnie obrać dystans 5 kilometrów jako ten koronny

Zmierzyłem się z nim pierwszy raz w czerwcu 2017 roku – gdzie w przełaju w Lędzinach uzyskałem 21:30 (tamten bieg wygrał Tomek, którego lata później poznałem i wspólnie przemierzaliśmy Kenijskie ścieżki! Niedawno odwiedziłem Tomka w Rudze). Niewiele później, bo w sierpniu, w ulicznym debiucie pobiegłem 19:59 (V Biegać jest bosko, Oświęcim). Później miałem jeszcze dwa takie biegi – zmieściłem się lekko poniżej 21 minut. 

Zaczynając wspomnianą współpracę, dopiero w maju 2020 sprawdziłem się na mierzalnej piątce. Uzyskałem czas 18:11 na 5000 metrów w ramach testu Inżynierii Biegania w Rudzie Śląskiej. To też jeszcze nie był okres, w którym miałem sprecyzowany sportowy cel.
Pandemia spowodowała, że fajnie było sprawdzić się jakkolwiek. Nieco później – bo we wrześniu wystartowałem po raz kolejny na stadionie i zamknąłem się w 17:38 (Oleśno). Dopiero wtedy wyklarowało się marzenie, żeby to 16 minut z przodu się pojawiło. 

Na to trzeba było trochę poczekać. Kolejne życiówki rozkładały się tak:

Cóż. W Oleśnie wydawało mi się, żę już następny start będzie poniżej 17 minut. W końcu tak wskazywałaby dynamika. Skoro robię progres o ponad 30 sekund co zawody, to już za chwilę tak będzie. Nic bardziej mylnego. 

Jakby nie patrzeć, różnica czasu pomiędzy 17:30 a 16:30 jest taka sama, jak pomiędzy 20:30 a 19:30. Tutaj i tutaj to dokładnie 60 sekund. Rozbieżność jednak jest w liczbie biegaczy, która w dany zakres wpada. I tutaj skokowo idziemy zbliżając się do rekordu świata – tzn. im bliżej niego, tym diametralnie mniej biegaczy osiągających kolejne progi. I to tutaj jest cały ciężar błędu poznawczego. To pokazuje, że mówimy o ogromnej dysproporcji w poziomie sportowym. Osobie uzyskującej czas 25 minut jest bliżej do 22, niż takiej z poziomu 17 minut do 16.

Oczywiście zdarzają się pewne wyjątki, gdy ktoś przeskakuje te bariery znacznie szybciej. Często jednak jest to splot lekkoatletycznej (a przynajmniej zdecydowanie sportowej!) historii dzieciństwa, determinacji i dużej dozy talentu. Ja raczej o sobie nie mogę tak powiedzieć, dlatego mogę osiągnąć taki poziom, ale potrzebuje na to więcej czasu. I to jest okej! 

Pomiędzy wymienionymi wyżej rezultatami, jeszcze kilka razy zbliżałem się do tych życiówek. Co więcej – nie startowałem w szybkich biegach. Z perspektywy czasu to był błąd. W mocno obsadzonych zawodach o niebo łatwiej uzyskać wymarzony rezultat!
Tak czy tak – stabilizowałem się na tym nowym, wyższym poziomie.

Nie inaczej jest teraz. Po marcowych zawodach w Warszawie, w Żorach pobiegłem 16:36, a w poprzedni weekend na 5000 metrów uzyskałem czas: 16:24 (nieoficjalnie – przez brak kolców; Ruda Śląska – trochę wychodzi taka klamra do pierwszego mierzalnego startu).
Mam wrażenie, że znowu nadałem swoim wynikom pewnej stabilizacji. To z kolei oznacza dla mnie, że trzeba na głos powiedzieć, co dalej w bieganiu. 

Znając tytuł, już się pewnie domyślasz. Sportowo przede mną walka o 24 sekundy. O to, by na pytanie o życiówkę na 5 kilometrów, zacząć od 15 minut z przodu. 

Czy to się uda? Czy to w ogóle możliwe? Moim zdaniem jest to w zasięgu, ale z pewnością nie będzie łatwo. Przede mną jeszcze 2 starty na wiosnę. Oba charytatywne i bez atestów – dlatego są bardziej po to, by zrobić coś dobrego. Biegowo pewnie spróbuję powalczyć, ale to już na tyle, na ile siły pozwolą. 

Później krótkie roztrenowanie i w okolicy drugiej połowy czerwca powrót do pracy, by to marzenie móc spełnić! Trzymajcie kciuki! 

A jakie jest Twoje sportowe marzenie lub cel, nad którym teraz pracujesz? 

2 komentarze do “#RoadTo15”

  1. Bardzo kibicuję i trzymam kciuki za wytrwałość! Zdaję sobie sprawę, że dociskanie o każdą sekundę jest długą wydającą się żmudną pracą tym bardziej życzę determinacji, konsekwencji i sięgnięcia po 15:xx najszybciej jak to możliwe!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *