Przejdź do treści
Strona główna » Dzienniczek amatora » Pół roku wdzięczności

Pół roku wdzięczności

  • przez

W zeszły weekend spotkałem się z drużyną ASICS FrontRunner. To coś wspaniałego być częścią takiej ekipy. Poznanie się z nowymi ludźmi może wiązać się z jakąś niepewnością. Szczególnie, gdy trafia się do grupy, która zna się od lat. Dlatego na pierwszy zjazd we Władysławowie jechałem z mieszanką ekscytacji i pojawiających się pytań, między innymi: jak zostanę przyjęty? 

Jestem też osobą, która lubi ludzi. Dzięki temu z dużą dozą otwartości się pojawiłem, ale to co mnie tam spotkało, przerosło moje oczekiwania. Ekipa była kilkukrotnie bardziej chętna mnie poznać, niż się spodziewałem. Śmiałem się, że na wyjeździe trzeba byłoby z premedytacją odrzucać innych, by nie wkręcić się w drużynę! To spowodowało, że te pytania zamieniły się w mocne uczucie wdzięczności. Dziękuję Wam za to!


O wdzięczności napisano i powiedziano wiele. Moim zdaniem warto jednak podkreślić jej wagę. Zdarza nam się mieć taką tendencję do przyzwyczajania się do tego, co nas otacza. Często przestajemy doceniać to co mamy. Rozejrzyj się dookoła i zadaj sobie pytanie: ile z tego co Cię otacza było w Twojej strefie marzeń czy planów, jeszcze kilka lat temu? Przez ostatnie 3 lata pracowałem nad tym, żeby pobiec 16 minut na 5 kilometrów. Zrobiłem to w listopadzie i później jeszcze 2 razy. Kiedyś wydawało mi się to odległe, a teraz jest to po prostu mój poziom. Przestałem go doceniać. 

Z wieloma rzeczami tak jest. Były w strefie marzeń, a gdy udało nam się je spełnić, po jakimś czasie zmieszały się z naszą rzeczywistością. Czuliśmy wcześniej, jak są ważne, a teraz zdarza się ich nie zauważyć. I to błąd!
Pomijam już zupełnie myślenie o swoim zdrowiu. Już Kochanowski w swojej fraszce ujął to doskonale. 

W tym roku miałem też sytuację, która pokazała mi to w skrajnej formie. 11 lutego w wypadku samochodowym zginął rekordzista świata w maratonie, Kelvin Kiptum. 5 dni później – w piątek 16 lutego mieliśmy się z nim spotkać. Śmierć znanych osób często niesie się szerzej. Niezależnie jednak – dla mnie doświadczenie tego, że zaraz mieliśmy się poznać, również nadało innego wymiaru tej sytuacji. To był człowiek z pełnym potencjałem na przebiegnięcie maratonu poniżej dwóch godzin. I pewnie początkiem kwietnia w Rotterdamie by to zrobił. Jego, oraz większości świata biegowego, marzenie zgasło bezpowrotnie dwa miesiące wcześniej. 

Odwiedzając miejsce wypadku naszła mnie taka myśl – jak bardzo nie doceniam tego, że po prostu żyje. Zdaje sobie sprawę, że nie każdy ma łatwo, a niektórzy na co dzień mają naprawdę ciężko. Zresztą to nie jedyna taka sytuacja w tym roku, która pokazała mi, że powinno się rozejrzeć dookoła i docenić to, co się ma. Jak to zrobić najlepiej?

Przez ostatnie 6 miesięcy korzystam z pewnego narzędzia. Dziś chciałbym pokrótce o nim opowiedzieć. Pół roku temu, trochę w mieszance podpowiedzi od narzeczonej, a trochę z podcastów Tima Ferrisa trafiłem na The Five Minute Journal. To bardzo dobrze i solidnie wydany dziennik. Rano i wieczorem uzupełnia się kilka krótkich informacji. 
Są nimi – na początku dnia:

  • 3 rzeczy, za które jest się wdzięcznym. 
  • 3 rzeczy, które sprawią, że dzień będzie lepszy,
  • pozytywna afirmacja.

Warto też podkreślić, że myśląc o wdzięczności łatwo wpaść w tryb autopilota – gdzie będziemy pisać bardzo ogólnie. Dlatego dobrze myśleć przez konkretne kategorie jak przykładowo:

  • osoba, która Ci niedawno pomogła, 
  • coś co dzisiaj się ma wydarzyć, 
  • coś co miało miejsce wczoraj (niekoniecznie przytrafiło się Tobie, mogłeś być świadkiem), 
  • czy coś, co jest fizycznie w zasięgu Twojego wzroku (czyli nie abstrakcyjne). 

Było to bardzo pomocne, bo też strukturyzowało dzień. Niejako wstawiało mi w plan pewne priorytety. Osiągnięcie ich, powodowało też lepsze samopoczucie. Przy okazji, każda strona zaczyna się inspirującym cytatem lub raz w tygodniu pozytywnym wyzwaniem. Takim, które serio chce się robić, a zwykle gdzieś to umyka w gąszczu spraw bieżących. Na przykład telefon do przyjaciela, z którym dłuższą chwilę się nie rozmawiało. 
Z kolei na wieczór, pytania były dwa:

  • 3 rzeczy, które mi się dziś podobały,
  • czego się dziś nauczyłem.

To również dobre podsumowanie dnia. Niesamowicie wraca się teraz do tego, co pisałem w Kenii i jak postrzegałem ten czas. Jednak patrzenie na to wstecz zaciera wspomnienia czy myślenie jak się wtedy czułem. Krótka lektura potrafi to bardzo odświeżyć. 
Zresztą nie tylko ten konkretny czas, ale ostatnie 6 miesięcy. Moim zdaniem to fajne ćwiczenie, żeby być bardziej tu i teraz. Dzięki temu dni nie zlepiają się w nierozerwalną całość, ale wyróżniają się na tyle, że przeżywamy je trochę bardziej

Czy polecam? To oczywiście zależy! Jeśli lubisz pracować na przygotowanych narzędziach, to zdecydowanie tak. Mi to pomogło, bo jednak nadawało temu konkretny wymiar. 
Po prawdzie jednak możesz w zwykłym zeszycie to zapisywać, a efekt osiągniesz podobny. 
Tak czy inaczej – jeśli niekoniecznie chcesz z czegoś takiego korzystać, to chociaż kończąc lekturę nie wskakuj w nic innego. Daj sobie kilka minut na przemyślenie: za co dziś najbardziej czujesz wdzięczność? 

1 komentarz do “Pół roku wdzięczności”

  1. Przez dwa lata codziennie na koniec dnia pisałam listę wdzięczności. Stało się to moją formą autoterapii. Do teraz w głowie został mi schemat, że co by się nie działo – zawsze mam za co być wdzięczna. Musiałam nieźle nabrudzić sobie w życiu, by dojść do tego punktu.

    Ty to mądry jesteś Franek ♥️

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *