Bliżej się nie da!

W trakcie pandemii pierwszy raz zmierzyłem się ze stadionowym dystansem 5000 metrów. W maju 2020, uzyskałem PB na poziomie 18:11 na zorganizowanym przez Inżynierię Biegania meetingu (wcześniej 18:43). 
Następnie we wrześniu tamtego roku, już w oficjalnym starcie, wybiegałem czas 17:38. Pomyślałem wtedy, że w 2021 roku na zegarze musi pojawić się już 16 minut – w końcu kilkadziesiąt sekund co start… Te dwa i pół roku później wiem, jak bardzo życzeniowe, a mało realne było to myślenie! 

Ile teraz, w maju 2023, brakuje do uzyskania wymarzonego rezultatu? Zacznijmy po kolei.. 

Do kilku razy sztuka

Życzeniowość wynikała z amatorskiej passy. Większość początkujących biegaczy trafia na to, że co zawody to życiówka. Ten progres wynika z tego, że zaczynamy regularnie biegać, co na początku daje ogromny zwrot. Ja miałem już sporo kilometrów w nogach, ale nie zawodów i realnie treningów.
Według mnie to główna porada dla osoby zaczynającej biegać. Po prostu spokojnie i regularnie wykonuj treningi. James Clear (autor Atomic Habits) powtarza, że wybitne wyniki biorą się z powtarzania zwyczajnych czynności w długim okresie czasu. 

Natomiast na pewnym etapie, to przestaje wystarczać. Oczywiście, dalej trzeba trzymać kilometraż i to jest absolutny fundament. Niemniej, bez włączania nowych bodźców nie będzie już progresu. To wymaga eksperymentowania, poznawania swojego ciała oraz cierpliwości. 

I tak wchodząc w 2021 uzyskałem czas 17:37. Czułem, że przynajmniej się nie cofam. Niedługo później udało się uzyskać życiówkę 17:28. Potem była pewna regularność, bo uzyskałem jeszcze 17:36. Wchodząc w 2022 znowu byłem pewny swego. Natomiast przesunąłem personal best “tylko” na 17:24.

Łącznie w przeciągu 2 lat przesunąłem ten czas o 14 sekund. To składowa kilku rzeczy. Z jednej strony potrzebna była ta cierpliwość i staż treningowy. Z drugiej, w tamte kilkanaście miesięcy priorytety prywatne były gdzie indziej. Wiele energii (co mnie osobiście cieszy!) poszło w przeprowadzkę, studia i pracę. Ważne, że był też progres!

W końcu!

W 2023 wszedłem dość mocno. Wystartowałem dwa razy w Katowickim City Trailu oraz na dystansie 10km – w Chorzowie i Łodzi. Na trzy możliwości (City Trail ma klasyfikację sezonową, nie za każdy start), dwa razy stanąłem na podium. W Łodzi nie było statuetki, ale życiówka na dyszkę (35:25). Tymczasem, wcześniej w marcu na CT miałem drugi najlepszy czas na 5km – 17:27 (3 sekundy od stadionowej życiówki!). 

To oraz treningi wskazywały, że idzie dobrze. Pracowałem też z psycholożką sportową, dzięki czemu dużo lżej znoszę cierpienie. Na siłowni wzmocniłem też swoje mięśnie – tego typu treningów wcześniej było mało. Cały czas z trenerem Dawidem optymalizujemy treningi. Co najważniejsze – przy ogromnym wsparciu Oli i poukładaniu kwestii prywatnych, mogłem się przyłożyć do biegania. Oczywiście nie było tylko kolorowo – pojawiały się problemy zdrowotne. Nic poważnego jednak i poza utratą kilku sesji, wykluczyło mnie to z 50. Crossu Mysłowickiego. Tam Ola mnie świetnie zastąpiła – zajęła 4 miejsce wśród kobiet i 1 w kategorii wiekowej!

Dla mnie start docelowy to zbliżające się Mistrzostwa Śląska na 5000m. Tam chciałem uzyskać swój czas. Bieganie na krótszych dystansach wymaga jednak przepalania się. Te zawody są w tym miesiącu, więc padło na sprawdzenie formy. Żorski bieg wydały się idealnym punktem.

Był Ogień!

X. Żorski Bieg Ogniowy jest organizowany dość nietypowo. Start odbywa się o 22:30 w… czwartek. Dla mnie był to dobry termin, bo weekend miałem zajęty. Dodatkowo ma prawie ATEST – generalnie odbywa się od lat na trasie atestowanej (poza 2021, ze względu na remonty). W tym roku organizator ze względu na zbyt późno zakończone prace budowlane, nie zdążył uzyskać certyfikatu PZLA. Niemniej trasa ta sama i spełniłaby warunki. Uzyskane wyniki można uznać za miarodajne.

Znalazłem się więc późną porą na linii startu biegu Żorskiego. Trochę czułem zmęczenia tym dniem, a ze względu na problemy z potwierdzeniem gotowości trasy – wystrzał startera usłyszeliśmy jeszcze później. Dopiero o 22:51. Tak, zazwyczaj w tygodniu jestem już w łóżku o tej porze!

Sam bieg zleciał mi za to bardzo szybko. Trochę na początku przestraszyłem się, jak się później okazało, mistrzów pierwszego kilometra. Przez pierwsze 500 metrów wyprzedziło mnie spokojnie ponad 30 osób.  Jednak na drugim kilometrze zaczęło się przerzedzać, a po dwóch długich podbiegach zaczęła się samotna walka. Widziałem jedną osobę przed sobą – za daleko by gonić, a za sobą miałem 40 sekund przewagi – za daleko by uciekać. 
Wybiegliśmy kawałek poza Żorskie stare miasto, by na około 4. kilometrze do niego wrócić i nieco pokrążyć klimatycznymi uliczkami. Przyznam się – ten bieg był całkowicie na samopoczucie. Nikła kontrola czasu i dopiero 350 metrów przed metą spostrzegłem, że jest pewna szansa na łamanie 17 minut! 

Postarałem się przyspieszyć, ale niestety potknąłem się na kostce brukowej. Bez upadku, ale wytrącenie z równowagi coś odebrało. Znowu na 150 metrów przed metą sprawdzałem jeszcze zegarek, zamiast biec. Cóż – you race, you learn. 

Finalnie na mecie widziałem na zegarze, że czas zacznie się od 17 minut. Jakież było moje zaskoczenie, gdy organizator podał netto równiutko 17:00.

ILe trwa jedna sekunda?

Oczywiście 17:00 to życiówka przesunięta o 24 sekundy. Prawie 2 razy większy progres niż pomiędzy rokiem 2020, a 2022. I to poza startem docelowym. Mimo tego moja ambicja powoduje, że zamiast w pełni się cieszyć wynikiem, szukam odpowiedzi: jak długo trwa jedna sekunda?

Za to na 617 biegaczy dobiegłem 9. W grupie 16-29 latków byłem 3, ale chłopaki z czasami na poziomie 14 minut(!!) zajęli miejsca na podium OPEN. Dzięki temu i niedublującym się nagrodom, ja zająłem najwyższy stopień podium kategorii wiekowej. 

Jeśli chodzi o bieg – poza problemami organizacyjnymi, atmosfera i kibice w trakcie na bardzo wysokim poziomie. To był mój pierwszy raz w Żorach, ale na pewno nie ostatni. 

No i co by nie było – sam progres cieszy. 28 maja bieg docelowy na tym dystansie i tak blisko 16:xx jeszcze nie byłem – to zaledwie sekunda! 
Później czeka mnie jeszcze, mam nadzieję, poprawa życiówki na 10 kilometrów. Nie zapeszam, ale niech to się dalej tak układa – już ja się o to postaram i liczę na uniknięcie zdarzeń losowych!

Ostatnie posty

Masz tylko dwie opcje

Wizyta u dziadka spowodowała nie tylko nostalgiczny powrót do przeszłości, a też doprowadziła do pewnej refleksji.

Dołącz do newslettera!