W Sylwestra w Barcelonie padł rekord świata kobiet w biegu na 5 kilometrów*. By tego dokonać, Panie musiały uzyskać wynik lepszy niż 14:29. Przed upływem tego czasu na mecie zameldowały się aż cztery pierwsze zawodniczki.
Teraz wyobraź to sobie. Masz formę na walkę z najlepszym dotychczasowym rezultatem. Potwierdzasz ją w oficjalnym starcie, ale tak jak Joy Cheptoyek, dobiegasz czwarta. Pomijając rekord, nie masz nawet miejsca na podium. A przecież bycie czwartą kobietą w historii to wybitny wynik. W końcu miliardy ludzi są za Tobą (tak, mało Panów biega szybciej).
Co musiało dziać się w głowie zawodniczki, gdy te myśli do niej dotarły?
Będąc młodym chłopakiem, gdy byłem sfrustrowany, dziadek mówił mi “jeśli możesz coś z tym zrobić, to zrób. Jeśli nie możesz, to naucz się z tym żyć”. Pełne powiedzenie dodawało jeszcze mądrość, by odróżnić pierwsze od drugiego. Te słowa wydają się oczywiste.
I nie wiem co działo się w głowie zawodniczki. Jednak jako amator wyobrażam sobie, w jaką pułapkę można wpaść.
W podobne okowy wpadałem przed startami. Co jeśli będą mocniejsi rywale? Co jeśli nie będę na podium, a to bieg gdzie to możliwe? Co jeśli będzie padał deszcz? Co jeśli poczuję się gorzej?
To rzeczy, na które zupełnie nie mam wpływu. Tak jak Cheptoyek nie za wiele mogła zrobić z trzema rywalkami przed sobą.
Poprawne pytania brzmią: co zrobić, by dać z siebie 100%? Jak się ubiorę? Jak upewnić się, że przygotuję się w pełni i mam wszystko? To wydaje się oczywiste, a jednak większość ambitnych amatorów przed startem szuka odpowiedzi na pytania z poprzedniego akapitu.
I teraz najciekawsze. Na treningu nigdy nie mam wątpliwości. Nie rozważam tego czy wyjść jak pada deszcz (pomijam sytuacje niebezpieczne!). Czasem za dużo myślę o danej jednostce, ale w 99% je realizuje. Po prostu układam to tak, żeby wykonać wszystkie założenia.
Dlaczego? To przez brak walki o stawkę i pełną kontrolę sytuacji. Wszystko zależy ode mnie. Większość ludzi, którzy przykładają się do treningu ma dokładnie tak samo.
W 2023 roku skończyłem z byciem mistrzem treningu, a z taką mentalnością zacząłem traktować zawody. Przestałem analizować kto będzie, sprawdzałem pogodę tylko by się przygotować, upewniałem się, że te kilka dni przed startem śpie i jem odpowiednio, a na wyjazd jestem spakowany. Słowem, nie zostawiałem przypadkowi niczego, co mogłem zrobić przed, by zwiększyć szanse na życiówkę bądź wynik. Pomijałem za to wszystko inne czynniki.
Oczywiście to nie spowolniło konkurencji. Ale przestała się ona liczyć. Jeśli ktoś był lepszy od mojego wyniku, który osiągnąłem wkładając 100% – trudno. I tak bym z tą osobą nie wygrał. Zwyciężyłem jednak będąc lepszym od samego siebie.
Przy okazji – poza poprawą czysto sportową, to był największy sukces zeszłego roku. Kliknięcie tej zapadki sprawiło, że biegam pewniej, a co ważniejsze – jeszcze lepiej się przy tym bawię!
Podsumowując. To właśnie wtedy, kiedy gra toczy się o stawkę, musisz w pełni skupić się na identyfikacji tego na co masz rzeczywisty wpływ. Następnie należy szybko zaakceptować rzeczy, których nie zmienisz i jeszcze prędzej rozwiązać te, które są w Twoim zasięgu. Szczególnie zaniechanie tych drugich, będąc zaślepionym tymi pierwszymi, to ogromna pomyłka.
Od tej reguły nie ma wyjątków – zadziała to w bieganiu, pracy czy w życiu rodzinnym.
Oczywiście czasem niektóre rzeczy mylnie przypisujemy do pierwszej kategorii. Jednak to, kiedy podważać status quo, to zupełnie inny temat.
Na koniec mam też nadzieję, że wszystkie cztery Panie są zadowolone ze swoich wyników. Szczególnie ta ostatnia, o której pewnie mało kto pisze. Pewnie gdyby nie poprzednie trzy zawodniczki, byłaby udostępniana wszędzie. Wiem, że tak działa świat (i tego – raczej – nie zmienię), ale warto docenić wszystkie te rezultaty, bo wydają się z innej planety.
—
‘* był to bieg women only. Statystycznie warto dodać, że rekord w biegu mieszanym z mężczyznami wynosił 14:19. Także i ten został pobity przez zwyciężczynie, Beatrice Chebet (14:13).