To z pozoru biegowe pytanie kryje ważny dylemat. Wolisz być lepszym od najlepszego siebie czy od innych? Jak na każde takie pytanie – odpowiedź brzmi: to zależy. Co więcej, pytanie jest nieco bardziej złożone samo w sobie. Postaram się je przeanalizować.
Oczywiście najlepiej mieć oba. To sytuacja idealna – dobiegasz pierwszy, a w dodatku w rekordowym dla siebie czasie. Natomiast biorąc pod uwagę dobieranie sobie zawodów do kalendarza, często musimy wybierać. Mamy mniejsze biegi, gdzie o podium jest relatywnie łatwo. Druga strona to duże imprezy, gdzie będzie ekipa na mocny czas, a ATEST potwierdza uzyskany wynik.
Dla dobrej odpowiedzi musimy zejść poziom głębiej. Trenując często od nas zależy jak realizujemy założenia, jak odpoczywamy, jak jesteśmy gotowi mentalnie. Te czynniki budują rezultat, bo mamy spory wpływ na to co sami robimy. Odwracając ten medal, mamy konkurencje. Nie wiemy kto finalnie wystartuje i w jakiej jest dyspozycji. Mogę być w życiowej formie i zrealizować świetny czas, ale inni po prostu byli lepsi. Wpływ na rezultat rywali mamy raczej niewielki. Jakiś jest. Pokazywana pewność siebie bądź ucieczka na trasie w odpowiednim momencie potrafi osłabić wolę walki innego biegacza. To jednak nie coś, co zawsze zadziała.
Jest jeszcze inna kategoria czynników. Dotykają wszystkich podobnie, ale też nie mamy na nie wpływu. Tutaj mówimy o pogodzie czy trudnej trasie. Każdy jest na to narażony w zbliżonym stopniu. Chociaż lubimy o tym zapominać, gdy usprawiedliwiamy słabszą dyspozycję.
Da się oczywiście porównywać z innymi biegaczami – przykładem jest City Trail. Warunki utrudniają progresję pomiędzy zawodami. Mogę za to zobaczyć czy byłem przed tymi osobami co zazwyczaj – więc wydaje się, że miejsce może pokazać jak poszło. Tego jednak też nie kontrolujemy – może ktoś pobiegł tym razem rekreacyjnie albo miał bardzo dobry start.
Upraszczając, powinniśmy celować przede wszystkim w to na co mamy największy wpływ – czyli na poprawę swojego najlepszego rezultatu. Niezależnie czy przedmiotem pomiaru jest bieganie, czy inna dziedzina życia. Bo jakim sensem jest budować cele, których realizacja nie zależy od nas?
Są oczywiście wyjątki. Ciężko mówić zawodnikowi na Igrzyskach Olimpijskich, że liczy się personal best. Tam ważne jest jedno – strefa medalowa. Dlatego też imprezy mistrzowskie są relatywnie wolniejsze niż rekordy świata (np. na 5000 m rekord świata to 12:35, a rekord olimpijski wynosi 12:57. Te 22 sekundy to przepaść). Umówmy się jednak – olimpijczycy nie są tam z przypadku. Oni realnie mogą sięgnąć po trofea i mają wpływ na wynik rywalizacji.
Same imprezy pod miejsca też mi się zdarzają. Czasem biorę udział w zawodach bez atestu, Wiem, że wyznacznikiem będzie wysokość na liście finiszerów. I jeśli są, to te podia oczywiście cieszą! Natomiast jest to wtórne. Jeżeli pobiegnę poniżej swojej możliwości, a wygram, to będę niezadowolony. Odwrotnie: będąc ostatnim na mecie, a dając z siebie wszystko – będę spełniony. Osobiście wolę być najgorszy wśród najlepszych – bo wiem, że dzięki temu potem będę zdecydowanie szybszy. Dlatego lubię startować w imprezach, gdzie są lepsi zawodnicy. Nawet tych medalowych, gdzie sam celuje w PB.
Wracając do pytania, teraz widać, dlaczego odpowiedzią jest: to zależy. To bieg treningowy, docelowy, a może o medal?
Jeżeli o mnie chodzi, póki nie grozi mi start w imprezie mistrzowskiej, gdzie realnie mogę walczyć, to w większości przypadków zawodów docelowych dążył będę do bycia lepszą wersję siebie. I mam ten przywilej, że walczyć będę przede wszystkim ze sobą, a nie z innymi. To trudna walka, ale kontroluję ją w pełni.
Tym samym próbuję kierować się w innych aspektach życia i na koniec zostawiam z fragmentem “Co ja wiem?” Jana-rapowanie o sukcesie:
“A poznałem trochę ludzi, którzy go odnieśli,
a odnieśli go dlatego, że ciągle chcieli być lepsi
Brzmi banalnie, ale nie wiem, czy masz tę świadomość,
chcieli być lepsi ta, ale nie od kogoś”
Powodzenia w walce o Twoje “życiówki” i w miarę możliwości “podia”!